piątek, 29 maja 2015

Część ósma: Wydech i rama wózka bocznego

Długo przyszło czekać na kolejny wpis... bardzo długo. Przepraszam, ale praca 100 km od domu pozwalała jedynie na dwie godziny zabawy tygodniowo przy Myszatej. W roli przypomnienia - Myszata to motocykl który składam:D Z obliczeń wynikało, że przy takim tempie, zakończenie prac przypadnie na... 2067 rok. Po miesiącu wracania na obiadokolacje, nadeszły dobre czasy i robota ruszyła. W pierwszej kolejności postanowiłem zamontować wydech. W standardzie miałem tłumiki przypominające  cygara - stąd ich nazwa. Szwagier się postarał i przy pomocy pasty przywrócił dawny blask. Na porysowane kolektory powędrowała taśma z włókna bazaltowego z dodatkiem krzemu. Dostać taką taśmę to nie taka prosta sprawa. Są dwie możliwości: albo masz znajomych kosmitów i ci odpalą z metra, albo ... pamiętać hasło na znany serwis aukcyjny:D


Po batalii z kolektorami, obejmy tłumików pomalowałem czarną farbą wysokotemperaturową. Wszystko już gotowe do składania - czas na montaż. Tu moja cierpliwość się skończyła. Niby dwie rury, ale miedzy nimi był taki fajny łącznik, który wyzwalał we mnie wszystkie stadia nerwicy naraz. Po dwóch dnia zmagań triumfalnie opuściłem plac boju.



Pełen entuzjazmu zabrałem się za ramę wózka bocznego. Szybkie oddzielenie gondoli i rama wraz z dwoma kołami powędrowała do piaskowania i malowania podkładem. Po tygodniu przyszedł czas na akryl.




Gdy wszystko ładnie schło, nadeszła pora na uzbrajanie kół. Kosztowne zakupy w Łańcucie i koła dorobiły się nowych markowych łożysk stożkowych, uszczelnień, szprych i gum. Ze względu na całkiem niezłe właściwości tłumiące postanowiłem pozostawić oryginalny amortyzator, jedynie rzuciłem nowy kolor. Powyższe czynności nie przebiegały jednak tak szybko, jakby mogło się tego spodziewać. Czyszczenie falbany z czarnego radzieckiego smaru pochłonęło kontener czyściwa, basen benzyny ekstrakcyjnej i trzonek młotka. Zaplatanie szprych zajęło dwa dni, ostatecznie doszedłem do takiej wprawy, że po obiedzie zrobiłem jedno koło w 10 min. Naciąganie opon to już nie lada wyczyn - browar to mogłem wykręcać z koszulki, ale w końcu kompletne koła już po dwóch godzinach zdobiły salon w mieszkaniu. Amortyzator postanowiłem wyczyścić ze starej farby - szczotką drucianą na wkrętarce. 4 godziny (6 piw) i udało się dokonać rzeczy, którą piaskarka zrobi w 15 min. Ah te oszczędności...W międzyczasie nowy dolot gumowy między filtrem powietrza a gaźnikiem postanowił popękać. W końcu przejechałem tyle metrów, że miał prawo. Radziecka technologia zadziwia. W miejsce niego powędrował rasowy, wzmacniany  dolot stosowany do turbin wysokiej wydajności. Ostateczne połączenie solówki z ramą nowotwora, pozostawia pewien niedosyt i zachęca do kolejnych walk z nietypową myślą technologiczną.