Witajcie. Dni mijają, a radość związana z kończeniem projektu przeplata się coraz bardziej ze smutkiem. Niby w końcu będę mógł nawijać kilometry na nowej maszynie, ale z drugiej strony, wiem że będzie brakowało tych nerwów, wrzasków i wymawianych w myślach setek niecenzuralnych wiązanek. Co do postępów, to z dumą pragnę ogłosić, iż gondola jest prawie gotowa. W pierwszej kolejności na wózku zawitał w końcu kolor, wszystko to zasługa kumpli z zaprzyjaźnionego warsztatu Crash Car Rzeszów.
Odwalili kawał porządnej roboty i to za symboliczną flaszkę ;) Po powrocie z wymalowaną gondolą cieszyłem się jak dziecko. Po ochłonięciu przyszła pora na pasy. Jeden dzień pochłonęło projektowanie i obliczenia. Całki i różniczki, w porównaniu z tym, to pikuś. Po kilkunastu godzinach myślenia i obaleniu Talesa, Pitagorasa i Bolsa zakończyłem obklejanie.
Pierwszy etap był już za mną. Szybkie zabezpieczenie papierem "tylko dla najlepszych lakierników" i na łódkę poszybował czarny lakier.
Po wyschnięciu farby, nadszedł czas na zabezpieczenie podwozia. Znowu obklejanie i matowienie. Pragnę wspomnieć nieocenioną pomoc małżonki, która dzielnie mi pomagała przez ten cały czas;)
Kolejnego dnia już można było zamieścić gondolę na swoim miejscu. Wraz ze szwagrami ruszyłem do akcji. Miało to trochę potrwać, ale że nachodziły nas smaki na browarka, to w mig uwinęliśmy się i zaprzęg był już kompletny.
Rozochocony sukcesami postanowiłem rozpocząć proces rejestracji. Po wizycie w wydziale komunikacji w galerii handlowej, pani mogła zarejestrować wszystko, tylko nie mój motocykl. Postanowiłem więc odwiedzić główną placówkę i.... kolejna pani i kolejne problemy. Na szczęście był też gościu, który włączył się do akcji i po 5 min miałem już próbne blachy:D








Brak komentarzy:
Prześlij komentarz