W oczekiwaniu na amortyzatory tylne i chęci do montażu okablowania postanowiłem opisać dokładniej dlaczego wybrałem akurat taki rodzaj motocykla. Nie pamiętam kiedy dokładnie pojawił się w mojej głowie niecny plan zakupu drugiego motocykla, ale na stałe utkwił on gdzieś pod koniec 2013 roku. Żona była tolerancyjna, pozostawała tylko ciekawość - jak będę go składał nie posiadając garażu i czy finansowo uda mi się udźwignąć projekt MYSZATA. Zaczęło się od Skarbonki:D
Śledzenie na bieżąco aukcji z zabytkowymi motocyklami uświadomiło mi, że w grę wchodzi tylko renowacja radzieckiej maszyny. Polskie sprzęty zazwyczaj w kosmicznych cenach i bez kwitów, a harleye to już liga dla bogaczy, więc pozostała mi tylko decyzja na jaki radziecki wynalazek się zdecydować. Złotym środkiem byłoby posiadanie ramy od m-72, silnika Urala i skrzyni od Wieprza (Dniepra). Ostatecznie postawiłem na Urala M66. Na forach ludzie pisali, że renowacja nie jest łatwa, handlarze oszukują, a części najlepiej nabywać z wojskowych zapasów, bo reszta to nie nadaje się do niczego. Na każdym kroku można było spotkać przestrogi by mieć w zanadrzu niezawodną Japonię ( w rozumieniu motocykl z kraju kwitnącej wiśni) bo na rusku to już orgazm jak się do bramy dojedzie. Z blogów o podróżach wyczytałem, że na ruskach to przeważnie w wózkach bocznych ludzie wozili zapasowe silniki i skrzynie biegów, chociaż i to zapewniało zaledwie dystans o 200 km dłuższy. Na filmie z moto-bazaru koleżka (chyba z Białorusi) sprzedający Urala ostrzegał, że aby utrzymać kierownice, to trzeba kilo soli zeżreć i mieć łapy jak uda, a na koniec wszystko spuentował, że u nich to baby na nich jeżdżą bo nie mają czym:D Teraz mała ciekawostka odnośnie skręcania takim zaprzęgiem. Dla niektórych jeżdżących motocyklem bez wózka temat przeciwskrętu jest dobrze znany (skręcasz w trakcie jazdy kierownicą w prawo, a moto idzie w lewo) i wydawałoby się, że w dziedzinie skręcania motocyklem więcej ciekawostek nie ma. Nic bardziej mylnego. Jeżdżąc motocyklem z wózkiem bocznym, bez hamulca na wózek, manewr skrętu jest jeszcze bardziej skomplikowany. Po pierwsze należy użyć tzw. amortyzatora skrętu w postaci przekładek ciernych, aby kierownica ciężej chodziła i nie połamała nam rąk w trakcie skrętu czy hamowania. Po drugie skręcając w prawo należy odpowiednio dodawać gazu ( przedtem wytraciwszy prędkość), lewe zakręty należy brać na zamkniętym gazie, albo nawet lekko na hamulcach, a więc wytracając szybkość na zakręcie. Proste. Jeśli się nie stosujesz do tej zasady to prędko usłyszysz - "miota nim jak szatan". Te i wiele innych nowinek sprawiły, że rusek stał się dla mnie motocyklem dla wytrwałych i cierpliwych, a że lubię wyzwania to postanowiłem spróbować swoich sił ze wschodnią technologią opartą na niemieckich projektach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz