Nadszedł w końcu dzień, w którym mogę nakarmić tysiące wygłodniałych czytelników kolejnym postem. Normalnie to bym się tak nie spieszył, ale ludzie mają swoją cierpliwość, która szybko się kończy i przeradza we frustrację i gniew. Trochę ich rozumiem, bo w końcu jeśli nie mogą czytać moich nowych postów to co niby mają czytać?? Tak więc, aby walczyć z analfabetyzmem, postanowiłem w pełni się zmobilizować i opisać moją walkę z tylnymi amorami. Co do amorków przednich to czyszczenie, wymiana uszczelniaczy i zalanie olejem silnikowym załatwiło sprawę.
Gorzej było już z tylnymi. Oryginalne, standardowo były skończone, więc wybór padł na nowe, piękne z chromowanymi sprężynami. Można je dostrzec na ostatnim zdjęciu trzeciego rozdziału. Niestety były zbyt długie i sam ich montaż byłby niemożliwy, gdyby znów nie przyszło z pomocą ... mieszadło do betonu:D Niby wszystko ładnie, ale sprawa zaczęła się komplikować, gdy przyszło montować podnóżki pasażera. Szybka diagnoza i plan skrócenia amorków poszedł w ruch. Po rozebraniu szok - okazało się, że tłok amora pracuje bez większych oporów, a jedyną amortyzacje zapewnia sprężyna. Wymiana oleju na gęstszy wprowadziła jedynie minimalną poprawę właściwości. Po dogłębnych poszukiwaniach wyszło na jaw, że były to najprawdopodobniej amortyzatory produkowane w Chinach lub Indiach do motocykla marki Royal Enfield. Przyszła więc pora na kolejny plan, polecany na internetowych forach, polegający na przerobieniu oryginała pod amortyzator od małego fiata:D W ruch poszły piły, wiertarki, szlifierki, spawarki, tokarki i narzynki.
Roboty masa, ludzi pomagających na szczęście spore grono. Tu na podziękowanie zasłużyli: Darek Z. i Grzesiek D. Po modyfikacji urządzenia służącego do składania, przyszła pora na montaż.
Dwie godziny zabawy i amortyzatory przy pomocy szwagrów znalazły się na miejscu. Wieczorem standardowo - hektolitry gorzałki, tańce i śpiewy... w końcu jest postęp:D
Ostatecznie pozostała tylko oryginalna obudowa i sprężyny, reszta - wkład od malucha, górne mocowanie od Royalowych (jak widać nic się nie marnuje). Poniżej pokaże jeszcze dodatkowe ulepszenia przy Myszatej. W miejsce starej wkładki reflektora powędrowało szkło od starego Jelcza, po wcześniejszej regeneracji. Taki zabieg pozwala zastosować legalnie żarówki H4 12V. Oczywiście nie miało by to sensu, gdyby nie zakup przerobionego alternatora od Suzuki Swift 1.0.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz